Odwodnienie działki i taras
Pogoda nam zwariowała, u Was czytam, że też. Słońce, deszcz, śnieg i grad na zmianę. A tyle planów było.
Poniewaz wykańczanie domu dobiega końca zajęliśmy się trochę naszym podwórkiem. Plany były na piątek i sobotę, ale dzięki "wspaniałej" aurze skończyo się najednym dniu.
Ziemia i kamień czekały, koparka zamówiona, beton zamówiony, rurki kupione...no i zaczęli. najpierw koparka rozkopała nasze już względnie ubite podwórko. Chłopaki w wykopy wprowadzili rury łączące rynny i nasza "studnię". Tak też powstało odwodnienie. Troszkę opisałam to w skrócie, ale ja osobiście w tym czasie byłam w domu i rozmawiałam z innymi fachowcami. Zmojej perspektywy prace tak wygladały, chąć sądząc po upływających kilku godzinach i wyglądzie chłopaków...nie było lekko. Była to bardzo ciężka praca do wykonania.
Następnie ubili i zazbroili taras oraz schody wejściowe i zalali betonem. Wkońcu pozbędziemy się tego błota i desek prowadzących do domu.
I tu zaczął się koszmar pogodowy. Padało tak okropnie,że zaczęliśmy się niepokoić, czy świeży beton na tarasie to wytrzyma. Duża ilość wody, na tośnieg, a na koniec grad... I tu prace się w zasadzie skończyły. Koparka zdążyła jeszcze tylko kolejny raz utwardzić nasz podjazd kamieniem i koniec. Planowane plantowanie ziemi na działce i budowa śmietnika będa musiały poczekac na cieplejsze dni.
Fachowcy, o których wspominałam, to po pierwsze Pan, który ma przykleić lacobel w naszej kuchni ( w środę), oraz Pan, który ma rozłżyć wykładziny w sypialniach, ale to już po Świętach.