Ciężki, ale owocny dzień za nami
Wczoraj dotarła do nas faktura z Enionu, ale niestety kolejka do podpisania umowy sięgała...nawet nie wiem gdzie. Tak więc, po spędzeniu przeszło godziny w nieruchomej kolejce wróciłam do domu. Kolejną próbę podjęłam dziś rano...i tak po 1,5 godzinki podpisałam umowę na dostarczanie energi elektrycznej do naszego domu. Później wykonałam telefon do naszego "posterunku" ( jak to pani ładnie nazwała) i czekamy...ale tylko do połowy pszyszłego tygodnia, bo wtedy obiecali założyć nam licznik BĘDZIE PRĄD !!!
Później pojechałam z moim wujkiem po odbiór zakupionych kafi. O zgrozo...cały ten czas to był dramat i pasmo nerwów. Płytki zakupiliśmy w Maxie w Krakowie, część była do odbioru na miejscu, część w drugim magazynie.
Podjeżdżamy, czekamy... wujek układa płytki na aucie, ale coś mi nie gra... miały być zielonkawe, a są calkowicie brązowe, bez cienia zieleni. Nerwy...wrrrr....okazało się ,że na fakturze są inne płytki, niż te, które wybrałam. Trzeba było jechać do Maxa to wyjaśnić. Tak straciliśmy godzinkę na 7m2 kafli do wiatrołapu. Na miejscu do odbioru była reszta fliz. Czekaliśmy na nie z 30 min, ale są, to najważniejsze.
Mając do dyspozycji dostawczy samochód chciałam jeszcze kupić drzwi pomiędzy kotłownią, a garażem. I tu w Casto znowu cyrk....NIe ma ani jednej sztuki drzwi w naszym wymiarze, a nie...znalazły się jedne, ale...są uszkodzone i nie mają klamki. Telefon czy w innym sklepie są i jedziemy. Tam czekamy kolejne 30 min są, ale uszkodzone, nie ma - obsługa nie mogła się zdecydować, ale w końcu wyszliśmy z drzwiami.
Zajęło nam to cały dzień, ale załatwiliśmy wszystko.
NIe było za bardzo czasu na fotki, ale coś tam pstryknęłam.
Wc na dole - podłoga
część ścian, baieł leżały na spodzie i ich nie pstryknęłam.
Podłoga w wiatrołapie, ale tu nic nie widać...ani zieleni, ani błysku, ani chropowatości...
Kuchnia, hol i część salonu
A oto zwykłe drzwi, o które było tyle afery
I jeszcze jedno... w garażu, zupełnie niepostrzeżenie częściowo pojawiły się płytki.