Jak to było z piecem
Montaż pieca to nie jest taka prosta sprawa jak by się mogło na początku wydawać.
Po pierwsze zbiornik na wodę dostaliśmy nie ten, który kupiliśmy. Ktoś, gdzieś się pomylił i wysłał nam coś zupełnie innego, co nie nadawało się do naszej kotłowni. Trzba było poczekać na nowy zbiornik.
Jest...właściwy zbiornik...
Chłopaki docinają rurki, łączą, mierzą i w końcu w sobotę odpalamy piec - oczywiście na przedłużaczu od sąsiada. Jest super, w domu zrobiło się cieplutko...Daniel kupił zapas ekogroszku.
Ale nasza radość nie trwała zbyt długo... w niedzielę Daniel pojechał na budowę zerknąć, czy wszystko ok...i niestety nie było dobrze. Zepsuł się czujnik temperatury. Piec zgaszony - koniec grzania. To się nazywa złośliwość rzeczy martwych.
Teraz czekamy na przysłanie nam nowego czujnika. Mam nadzieję, że na dniach wrócimy do przyjemnego ciepełka.