Drzwi - to już się nudny temat robi...
Minął wtorek -sądny dzień, montaż wyczekiwanych drzwi.
Umówiłam się ze stolarzem na 9 rano na montaż, wczoraj zadzwonił, że przyjedzie ale o 10 - ok, nawet mi to pasuje, pnieważ rano jeszcze chciałam złożyć projekt przyłącza wody w gminie - to (prawie) załatwiłam.
O 9:45 byłam na działce, czekam, czekam, czekam, dzwonię do stolarza - ten nie odbiera, nadal czekam.... 11:45 PRZYJECHAŁ - z pomocnikiem. Wysiedli z samochodu - oczywiście zapalili papieroska... ja wyrazilam swoją wściekołość, ale delikatnie...otwierają się drzwi od samochodu i są...GOTOWE moje ukochane drzwi. Całkiem ładne...tylko kolor jakiś jasny mi się wydaje. Pytam, czy to kolor identyczny, jak na próbniku, który dałam. Stolorz utwierdza mnie w przekonaniu,że tak, to ten sam kolor. Proszę o próbnik, niestety stolarz zapomniał zabrać - ok i tak jedzie do warsztatu jeszcze raz, po drugie drzwi, to przywiezie.
I tu zaczął się koszmar wypakowania drzwi z samochodu... Dodam, że obaj panowie byli w klapkach (głupio mi było im robić zdjęcia, ale powinnam, bo to bylo nie do opisania)- jedne nawet góralskie, a drugie to poprostu obcięte sandały - obuwie stwożone do noszenia baaaaardzo ciężkich drzwi.
Drzwi były całkowicie nie zabezpieczone, szurali nimi po ziemi, skrzydło co chwilkę się otwierało, na koniec ubili róg - totalny brak profesjonalizmu. Stolarz stwierdził, że tego nie będzie widać. Prawie się popłakałam...Daniela nie ma w Krakowie, więc tel. do taty, żeby mi pomógł, bo tu jakiś cyrk się zaczyna. Popatrzyłam na drzwi jeszcze raz - nadal twierdzę, że mi się podobają - i oczom nie wierzę - wywiercił dziurę na klamkę, a miało jej nie być, tylko taki ładny, metalowy drążek z góry na dół. Poza tym pod miejscem na zamek jest jakaś ciemna plama.
Ostatecznie nie zamontowali tych drzwi, ponieważ mamy za duży otwór w ścianie. Podoawałam mu wymiary, to dlaczego idiota nie kazał podmurować. Kazałam im jechać po drugie drzwi, a te na razie zostawić - myślę ochłonę, sprawdzę ten kolor (dawno zamawiałam bramę, mogłam inaczej to zapamiętać). Tata oceni "trzeźwym" okiem jak to wygląda.
Czekam, czekam, przyjechal mój tata, czekamy, czekamy... zagadaliśmy się i minęły ponad 2 godziny, a ich nie ma. Dzwoni stolarz, że oni teraz zjedzą sobie obiad i przyjadą ok 17 zamontować te drugie drzwi. Szok...!!! Dałam tatę do telefonu, bo już nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
Ogólnie ten stolarz jest z polecenia od kolegi taty, mieszka z nim po sąsiedzku. Więc tel do kolegi, aby poszedł i sprawdził te kolory...i tu się okazało, że próbnik się zgubił.
Nasówa mi się tylko jedna myśl...wsadzić stolarzowi pewną część ciała, w szparę uchylonych drzwi i domknąć !!!
Zapłaciłam mu 1500 zł zaliczki za drzwi i co gorsza 2000 za schody. Drzwi miały kosztować łącznie 3500 zł, więc jak tylko zakończy swoją pracę to jesteśmy kwita i nie chcę go więcej widzieć.
Cholerka, zdjęcia nie mogę dodać...więc wylałam swoje smutki, a nawet nie zobaczycie powodu.
Jutro muszę od kogoś pożyczyć próbnik i sprawdzić ten kolor. Resztą obiecał zająć się tata, bo to po części jego wina (żart), bo sam podsunął mi tego fachurę. Tata po prostu czuje się trochę odpowiedzialny za to i z drugiej strony widzi moją uległość i bezsilność. - Dziękuję tato, bo bez Ciebie ryczałabym chyba cały dzień.
Dodam, że dziś wzięłam sobie specjalnie urlop na ten sądny dzień.