Prace trwają
Wczoraj, po długiej prerwie, chłopaki wrócili na plac boju...
Przed pracą musiałam oczywiście tam zagladnąć.
Strop jest juz rozszalowany, w pomieszczeniach na dole zrobiło sie jasno i przestronnie. Salon mnie wprost zachwyca, nawet ten nieszczęsny telewizor upchnie się na ściance.
Kuchnia też niczego sobie, natomist tzw. office jest chyba za mały na biblioteke, biuro i sypialnie dla gości. :)
Jestem nie zadowolona ze schodów...oczywiście to nie wina ekipy tylko nasza, bo jeśli chodzi o wykonanie to nie mam zastrzeżeń, ale kształt. Mamy wylane schody dokładnie jak w projekcie, a wolałabym, żeby lekko rozserzały sie na dole. Zostałam uspokojona...da się to zmienić.
Mam jeszce pewne co do wyglądu przodu domu...przypomne,że w projekcie u góry nad wejściem jest główna sypialnia z balkonem, a u nas będzie zabudowany balkon...i zrobił sie taki jakby dziób ... może jak bedzie dach to troszkę sie to zmieni, na razie nie jest najlepiej .
Dobre wieści sa takie, że teraz prace znowu, szybko posuną się do przodu. Chłopaki kończa murowac górę, zaszalują górny strop, zaleją, zrobią dach.
Gorzej, że znowu będziemy musieli zrobić przerwę 4 tygodnie. Lany strop na poddaszu będzie musiał wyschnąć, zanim wejdzie hydraulik i "drucik"czyt. elektryk ( jak to ładnie chłopaki określaną). Nie dadza ponoć rady robić instalacji w "lesie", więc brak hurdaulika na dzień dzisiejsy to jeszcze nie tragedia, mamy troszkę czasu.
I jeszce jedno... krokwie, które juz od jakiegoś czasu czekają na spożytkowanie... okazało się, że cztery, najważniejsze są przeciete na pół . Jak Daniel zadwonił do tartaku dowiedził się, że im sie na auto nie zmieściły, to przecieli . Prawdopodobnie będziemy musieli kupić nowe. Co za partacze!!!
I jeszcze chwilka zadumy...Już wsiadałam do samochodu i miałam jechac do pracy, ale dom mnie zachipnotyzował. Stałam kilka dobrych minut i gapiłam sie na niego z daleka.. momentami wyglądał, jak gotowy do zamieszkania. Na szczycie są połączone dwie krokwie i to juz mi zarysowało cały kształt
Fotki wieczorkiem